Muzyka 1
- Nie ma mowy, by takie miejsce, jak "Raj" gdziekolwiek istniało. Nie ma nic na końcu świata. Nieważne, jak daleko się pójdzie... te same ścieżki będą ciągnęły się nadal. Pomimo tego... Dlaczego zawsze daję się dopaść temu pragnieniu...? Słyszę... Słyszę kogoś... Słyszę kogoś wzywającego... "Podążaj do Raju!"
-------------------------------
Czarnowłosy chłopak siedział na hotelowym łóżku przeżuwając powoli w zamyśleniu zimnego hot-doga. Pierwsza lepsza osoba, podeszłaby do panelu kuchennego pokoju, otworzyła mikrofalówkę i nastawiła owiniętą w bułkę parówkę na pół minuty, jednak Kiba, tak bowiem miał na imię chłopak o kruczoczarnych włosach i lazurowych oczach, już wczorajszego dnia przekonał się, że kuchenka mikrofalowa jest po prostu zepsuta. Tak więc był skazany na zimne jedzenie. Tak czy tak nie lubił tego typu fast food'ów. Z zamyślenia wyrwały go krzyki dobiegające z balkonu, należącego do któregoś z sąsiednich pokoi. Czarnowłosy wyjrzał leniwie przez okno i wzdrygnął się. Na barierce od balkonu, trzy pokoje dalej, chwiejąc się niebezpiecznie stał miedzianorudy chłopak. Nagle odwrócił do kogoś, kto musiał być w środku pokoju, do którego należał balkon, uśmiechnął się, pomachał na pożegnanie i...
- co za idiota... - mruknął spożywca hot-doga, patrząc na spadającego ze śmiechem rudzielca. Upadł gładko na nogi i zamiast z chrupotem i bryzgiem krwi upaść martwy, chłopak pobiegł ile sił w nogach (albo może łapach) krzycząc na całe gardło:
- yohoooo! Po chwili na korytarzu hotelowym dał się słyszeć tupot ciężkich butów oraz skrzyp starych schodów, po których właściciele wyżej wspomnianego obuwia, zbiegali jak się dało najszybciej, klnąc przy tym siarczyście. Na chwilę zrobiło się cicho, a po około minucie czarnowłosy wychylający się z balkonu mógł zaobserwować, jak z budynku wylewa się masa ludzi w czarnych uniformach z wielkimi napisami "ochrona" na każdym z nich. Nie minęło dużo czasu, a cały ten dziwny orszak znikł z zasięgu wzroku Kiby, który marszcząc czoło wszedł do pokoju, wciąż rozmyślając nad głupotą rudego.
---------------------
Niski chłopak ubrany w dres szedł powoli ulicą pogwizdując beztrosko. Wsadził ręce do kieszeni, obficie wypchanych papierkami. Chłopak mógł mieć może 15-16 lat. Zatrzymał się nagle pod murem i zagwizdał z uznaniem przyglądając się kartce, która głosiła że za złapanie niejakiego "Tsume'ego" przywódcy gangu złodziei i... Rudy nie czytał dalej. Zerwał kartkę i z poirytowaniem zmiął papier w ręce, po czym rzucił zdewastowane ogłoszenie pod siebie.
- Trzeba być bardziej ostrożnym... jeszcze trochę i Darcia będzie znowu próbował na nas polować... Pierdzieleni arystokraci - młodzieniec splunął - co mi dzisiaj odbiło? Skoczenie z balkonu z piątego piętra? Pewnie już ostrzą sobie na mnie zęby... - powiedział i odszedł od muru, do którego jeszcze przed chwilą, przyczepiona była informacja.
-----------------------------------
Zwierzę szło powoli ścieżką parku i co rusz przechodził obok niego jakiś człowiek, mały szczeniak unosił z nadzieją łeb i spoglądał nań wielkimi, smutnymi oczami, przepełnionymi jednocześnie zarówno rozpaczą, jak i nadzieją. Jednak żaden dwunogi potwór nie raczył zwrócić nań uwagi, więc szwendał się zmarznięty i głodny. Nagle do parku wparowała grupka rozwrzeszczanych trzynasto- może czternasto- czy piętnastoletnich chłopaków. Najstarszy, widać przywódca, natychmiast spostrzegł szczeniaka i złapał za kamień. Zwierzę odwróciło się i w tym samym momencie oberwało kamieniem, co spowodowało to, że słaby szczeniak zatoczył się w towarzystwie salwy śmiechu i ku radości młodzieńców upadł na ziemię. Już chciał wstać, by zbiec, jednak w jego bok uderzył kolejny kamień, ponownie pokładając biedne wystraszone zwierzę. Tym razem po kolejny pocisk schylił się pryszczaty przydupas dowódcy. Szczeniak zapiszczał błagalnie, jednak widząc wredny uśmiech na pryszczatej twarzy, zwierzak zamknął oczy, wiedząc, że już nie da rady uciec. Jednak przeszywający ból pozbawiający przytomności nie nastąpił. Zwierzak otworzył ślepia. Stała nad nim ciemnowłosa dziewczynka osłaniając go własnym ciałem.
- Psestańcie! Nie męccie tego piesia! - powiedziała sepleniąc mała, jednak jej okrzyk wywołał jedynie salwę śmiechu. Nagle zza drzewa wyjrzał szarowłosy, w ciemnych okularach, podartej skórzanej kurtce i z kolczykami w kształcie agrafek mężczyzna. Jednym słowem ktoś,kto ubiera się mocno "cool". Zaklął i spojrzał złotymi
oczyma zza okularów.
- Moegi! Co ja ci mówiłem! - skarcił dziewczynkę. Grupa nastolatków rozpierzchła się, gdy tylko spostrzegła dorosłego. Dziewczynka spojrzała na niego przepraszająco i powiedziała piskliwym głośnem:
- Nee, bracisku... ale... piesek... - mężczyzna mruknął coś i odwrócił się.
- Wracamy do domu... A kundla... możesz wziąć ze sobą - dziewczynka roześmiała się, podbiegła do swojego przybranego brata i objęła go mocno, po czym przytuliła szczeniaka i powiedziała:
- Mogę cię zatrzymać! Mogę! Jak masz na imię? - zapytała drapiąc go za uchem, a brązowy szczeniak bez namysłu oparł pysk o jej ramię i szepnął jej na ucho:
-Toboe
-----------------------------------------
- Nee, Moegi, pobiegnij do Rass'a i powiedz mu, że jak jeszcze raz spróbuje schrzanić wypad, to głowę mu oberwę i na pal nabiję.
- Robi się! - dziewczynka zasalutowała niezdarnie lewą ręką. - Chodź Toboe!
- Nie, szczeniak zostaje. Pójdź sama
- Ale....
- Widzisz przecież, jaki jest zmęczony. Zaprowadzę go do domu. Zmykaj - powiedział złotooki głosem nieznoszącym sprzeciwu, a mała pomachała mu na pożegnanie, rzucając ostatnie spojrzenie szczeniakowi i pobiegła. Mężczyzna ubrany w czarną kurtkę zmarszczył brwi, gdy tylko ta znikła mu z oczu.
- Co ty tutaj robisz? Jak Darcia dowie się, że wilki nie zostały wybite... ba! Że są w mieście! Spieprzaj stąd... nie potrzebujemy kłopotów - szarowłosy nie patrzył już na brązowego szczeniaka, ale na może jedenastoletniego chłopca.
- Jesteś....?! Miło mi poznać.. pierwszy raz widzę innego... Jesteś Tsume, prawda? - młody wilk gadał jak najęty, jednak wysoki mężczyzna przerwał mu:
- Zamknij się! Nienawidzę takich, jak ty... bawiących się w "watahy"... Po prostu zwiewaj, mówiłem, nie chcę mieć przez ciebie kłopotów.
- Już masz! Wywiesili za tobą list goń...
- To głupi ludzie!
- Nie! To na pewno arystokracja!
- Darcie nie obchodzą jacyś randomowi złodzieje... - Tsume usłyszał wołanie dziewczynki, więc urwał. Toboe wrócił do formy wilka i zamachał radośnie ogonkiem na widok małej.
- Pan Rass powiedzial ze bracisek jest pies bity i krzywoksięzcca cy coś takiego i ze nie zamieza więcej dla braciszka placować, ze pośle gliny i....
- Rozumiem - przerwał jej szarowłosy, siląc się na spokój - dobrze się spisałaś, Moegi.
----------------------------------------------------------------
Tak, wiem że to strasznie niezrozumiałe, że ciężko się to czyta, że coś tam.... Przepraszam za błędy.
Jakieś pytania? Komentuj! Pozwoliłam sobie dodać jeszcze muzykę, piszcie czy Wam to pasuje, czy w następnych postach już jej nie dodawać. Starałam się, żeby była dopasowana, ale chyba mi nie zbyt wyszło.
~Verrena