Obudziłam się, jednak nie otwierałam oczu. Głowa bolała mnie i czułam się słabo, nie miałam ochoty wstawać. Nagle usłyszałam gwałtowny huk. Nie wiedziałam, skąd dochodzi, ani co było jego źródłem. Otworzyłam oczy wystraszona i aż zaparło mi dech w piersi.
Nie byłam w swojej sypialni. Nawet nie w swoim domu. Byłam w dziwnym, ciemnym pomieszczeniu, przypominającym laboratorium. Śmierdziało tu stęchlizną, a ja leżałam na sporym i ciężkim stole operacyjnym umiejscowionym w centrum obskurnego pomieszczenia. Kolejny huk. Skuliłam się, nie odważając się wstać. Nawet gdybym chciała, to bym i tak nie wstała. Byłam zbyt wycieńczona i słaba. Nagle usłyszałam odgłos kroków zmierzających w moją stronę. Serce podskoczyło mi do gardła. "Co robić? Co robić?"
Nie byłam w swojej sypialni. Nawet nie w swoim domu. Byłam w dziwnym, ciemnym pomieszczeniu, przypominającym laboratorium. Śmierdziało tu stęchlizną, a ja leżałam na sporym i ciężkim stole operacyjnym umiejscowionym w centrum obskurnego pomieszczenia. Kolejny huk. Skuliłam się, nie odważając się wstać. Nawet gdybym chciała, to bym i tak nie wstała. Byłam zbyt wycieńczona i słaba. Nagle usłyszałam odgłos kroków zmierzających w moją stronę. Serce podskoczyło mi do gardła. "Co robić? Co robić?"
Zacisnęłam powieki i skuliłam się na stole jeszcze bardziej.
Do pokoju wbiegła zdyszana grupka ludzi. Zatrzasnęli za sobą drzwi z łoskotem.
- Dlaczego uciekamy z podkulonym ogonem?! - odezwał się ze złością żeński głos. - Powinniśmy tam wrócić i walczyć, jeszcze nie przegraliśmy! - kontynuowała.
- Uspokój się. Mogłabyś chociaż w tym momencie siedzieć cicho? - odpowiedziała jej druga dziewczyna.
- To nie czas na spory - przerwał im tym razem chłopak - nie sądziłem, że mogą być aż tak silni...
- Nikt nie sądził, nie dalibyśmy im rady, gdybyśmy nie zdecydowali się w porę na odwrót...
W tym momencie po pomieszczeniu rozległ się wysoki, mrożący krew w żyłach, diabelski chichot.
W tym momencie po pomieszczeniu rozległ się wysoki, mrożący krew w żyłach, diabelski chichot.
- Jest nas za mało - powiedział ktoś, o wysokim chrapliwym i piskliwym głosem. Znałam skądś ten głos, jednak byłam zbyt słaba i skołowana, by sobie przypomniać. - Zdecydowanie za mało.... Jak tak dalej pójdzie, wszyscy zgniemy! - rozmówca ponownie się zaśmiał.
- Co cię tak śmieszy?! - przerwała wyzywającym tonem dziewczyna, która mówiła wcześniej.
- Ucisz się, masz ADHD, czy co? - skarciła ją druga.
- Uspokójcie się wszyscy! - przerwała rozgardiasz nowa osoba. Jej głos był również damski, jednak w przeciwieństwie do dwóch poprzednich - dojrzały i z pewnością musiał należeć do dorosłej kobiety.
Zapanowała cisza. Kobieta kontynuowała:
- Przez te wasze spory nawet nie zauważyliście, że dziewczyna się obudziła!
- Obudziła...? - odezwał się po chwili milczenia ponownie właściciel wysokiego i chrapliwego głosu. Nagle ktoś mnie mocno szturchnął w bok, dość mocno, żeby wyrwało mi się jęknięcie.
- Co Ty robisz, jest jeszcze słaba! Wystarczy takie szturchnięcie, byśmy stracili naszą ostatnią nadzieję - powiedziała szorstko najstarsza. - Wstawaj.
Wiedziałam, że tym razem zwraca się do mnie. Fala panicznego strachu zalała mój umysł, mimo to otworzyłam oczy.
W pomieszczeniu stały cztery osoby i pies. Niski, białowłosy chłopak, dwie nastoletnie dziewczyny i wysoki, prawie dwumetrowy potwór, porośnięty biało-zielonym futrem.
- Syriusz! - krzyknęłam na jego widok. - Co Ty tu... Co ja tu...
- Shhhh - futrzasty stwór wyszczerzył się od ucha do ucha. - Dobrze cię widzieć zdrowego, dzieciaku.
Zaraz.... słyszałam pięć osób... Gdzie była piąta?
- To nie czas na czułości. Witaj człowieku. Czy pamiętasz, jak masz na imię? - odezwał się jak gdyby w odpowiedzi na moje rozmyślania głos brakującej osoby. Rozejrzałam się uważniej po pomieszczaniu. Nagle poczułam się słabo, gdy uświadomiłam sobie, że głos pozostałej, dorosłej, poważnej kobiety należy do białego psa siedzącego z boku, wpatrującego się we mnie przenikliwym wzrokiem spod pary gogli ochronnych.
Wzdrygnęłam się, przełknęłam ślinę i zdobyłam się na krótką odpowiedź
- Nie - zwierzę kiwnęło jedynie głową.
- Dobrze więc. W takim razie od dzisiaj będziesz znana pod imieniem...
Ethera
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział "Ethery", nieco wymęczony, bo kompletnie nie miałam pomysłu Dx
ale, ale, aby nieco Was pobudzić do czytania, postanowiłam naszkicować jednego z chyba najbardziej charakterystycznych postaci tego opowiadania (przynajmniej jak na razie).
Przedstawiam Wam mój bazgrołek przedstawiający Syriusza!
- Co cię tak śmieszy?! - przerwała wyzywającym tonem dziewczyna, która mówiła wcześniej.
- Ucisz się, masz ADHD, czy co? - skarciła ją druga.
- Uspokójcie się wszyscy! - przerwała rozgardiasz nowa osoba. Jej głos był również damski, jednak w przeciwieństwie do dwóch poprzednich - dojrzały i z pewnością musiał należeć do dorosłej kobiety.
Zapanowała cisza. Kobieta kontynuowała:
- Przez te wasze spory nawet nie zauważyliście, że dziewczyna się obudziła!
- Obudziła...? - odezwał się po chwili milczenia ponownie właściciel wysokiego i chrapliwego głosu. Nagle ktoś mnie mocno szturchnął w bok, dość mocno, żeby wyrwało mi się jęknięcie.
- Co Ty robisz, jest jeszcze słaba! Wystarczy takie szturchnięcie, byśmy stracili naszą ostatnią nadzieję - powiedziała szorstko najstarsza. - Wstawaj.
Wiedziałam, że tym razem zwraca się do mnie. Fala panicznego strachu zalała mój umysł, mimo to otworzyłam oczy.
W pomieszczeniu stały cztery osoby i pies. Niski, białowłosy chłopak, dwie nastoletnie dziewczyny i wysoki, prawie dwumetrowy potwór, porośnięty biało-zielonym futrem.
- Syriusz! - krzyknęłam na jego widok. - Co Ty tu... Co ja tu...
- Shhhh - futrzasty stwór wyszczerzył się od ucha do ucha. - Dobrze cię widzieć zdrowego, dzieciaku.
Zaraz.... słyszałam pięć osób... Gdzie była piąta?
- To nie czas na czułości. Witaj człowieku. Czy pamiętasz, jak masz na imię? - odezwał się jak gdyby w odpowiedzi na moje rozmyślania głos brakującej osoby. Rozejrzałam się uważniej po pomieszczaniu. Nagle poczułam się słabo, gdy uświadomiłam sobie, że głos pozostałej, dorosłej, poważnej kobiety należy do białego psa siedzącego z boku, wpatrującego się we mnie przenikliwym wzrokiem spod pary gogli ochronnych.
Wzdrygnęłam się, przełknęłam ślinę i zdobyłam się na krótką odpowiedź
- Nie - zwierzę kiwnęło jedynie głową.
- Dobrze więc. W takim razie od dzisiaj będziesz znana pod imieniem...
Ethera
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział "Ethery", nieco wymęczony, bo kompletnie nie miałam pomysłu Dx
ale, ale, aby nieco Was pobudzić do czytania, postanowiłam naszkicować jednego z chyba najbardziej charakterystycznych postaci tego opowiadania (przynajmniej jak na razie).
Przedstawiam Wam mój bazgrołek przedstawiający Syriusza!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz