poniedziałek, 4 stycznia 2016

"Ethera" - cz. 2

Wylegiwał się na plamce zachodzącego słońca. Był właśnie ciepły, letni wieczór. Niebo powoli spowijał mrok nocy, jednak na razie panował wieczór. I Kot bardzo się cieszył z tego powodu.
Mógł sobie w spokoju, mrużąc oczy spokojnie rozmyślać.


 Cicha, zapomniana uliczka była idealna, by służyć Kotu za świątynię dumania. Nie było tu tych hałaśliwych psów, których Kot tak nienawidził. Nie było również zbyt wielu ludzi, a jak byli, to dosyć fascynujący, by zwierzę z leniwym zainteresowaniem mogło przyglądać się zachowaniu tych dziwnych, dwunożnych istot. I Kot to lubił. Była to jedna z ulubionych rozrywek Kota, oczywiście zaraz po wylegiwaniu się na słońcu. Tego Kot by nie zamienił na nic innego. 
 Kota wyraźnie ludzie fascynowali, mimo że nie był tego do końca świadomy. W końcu był to Kot. 
 Słońce chowało się za horyzontem. 
 Pokryte gęstym, czarnym futerkiem zwierzątko ziewnęło, przeciągnęło się przybierając pozę jakby się kłaniało, po czym ziewnęło jeszcze raz. Już miało zeskoczyć z murku i zniknąć w ciemnej szczelinie między cegłami, kiedy jego uwagę przykuł dziwny hałas. 
 Kot zainteresowany przystanął i obrócił się w stronę wlotu uliczki.
 Jego oczy błyszczały w zaciekawieniu, zupełnie jakby pytał "Któż to śmie zakłócać mój spokój...?". Jednak Kot to Kot. Nie może zadać pytania. Może jedynie patrzeć pytająco swoimi bursztynowymi oczami.
Hałas narastał.
Nagle na uliczkę wpadła zdyszana dziewczyna. Miała poczochrane włosy i zaczerwienione policzki. 
 Stała chwilę i z niedowierzaniem patrzyła przed siebie. 
 Ślepa uliczka.
 Żadnych możliwości ucieczki.
Drżąc postąpiła kilka kroków. Nagle za nią pojawiła się druga postać. Zakapturzony mężczyzna dzierżący w dłoni długą broń przypominającą wielki tasak. 
Krzyk. 
Dziewczyna upada.
Rozpaczliwe błaganie o pomoc. 
Żałosne i nic nie warte.
Cios.
A potem Cisza.
Mężczyzna zbiegł. Na środku leży jedynie ciało martwej kobiety. 
Minęła kolejna chwila, by Kot odważył się wyłonić z cienia. 
Na ugiętych łapach ostrożnie podszedł do ofiary. Obwąchał ją, po czym w spokoju zaczął chłeptać ciepłą jeszcze krew. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz