poniedziałek, 14 grudnia 2015

"Ethera" - cz. 1

Nie pamiętam, kiedy doszło do pierwszego spotkania, jednak nie było to aż tak dawno. Nie pamiętam również z tego zbyt wiele, jednak postaram się Wam opowiedzieć jak najwięcej.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Filozofie futerkiem porośnięte, wielkimi oczętami z ciekawością spoglądające na świat przez szkło różowych okularów

Zamknij oczy i na czterech łapach pobiegnij przez trawy łąk zielonych. Galopuj pod wiatr wypełniając swe płuca czystym powietrzem, wolnym od zanieczyszczeń, spalin i dymów fabryk. Wciągaj  w nozdrza łapczywie korzenny zapach ziemi świeżo zroszonej deszczem. I nie zatrzymuj się, nie czuj zmęczenia, głodu, pragnienia. Goń własny cień z radością próbując złapać słońce umykające przed Tobą. A gdy schowa się za linią horyzontu, nie zatrzymuj się. Rozpostrzyj skrzydła pierzem porośnięte i wzbij się niczym mewa w powietrze. I szybuj, spoglądając oczami które już widziały wszystko na ziemię pod Tobą. Na trawy uginające się pod siłą wiatru, świszczącego ponuro i niechętnie, sennie. Na pogrążony we śnie świat. Na spokój i pokój panujący wszędy. Gdzieś w oddali słyszysz rozdzierający głos zwierzęcia, kojota najprawdopodobniej, na łowy nocne wyruszającego.
 Na ten dźwięk w Twej piersi, w której łomocze szybko małe serduszko wzbiera zew. Odległe wołanie Twych dzikich przodków z głębin Twego ducha. Bulgocze i wrze w Tobie i walczy by wydostać się na zewnątrz. I nagle tracisz skrzydła. Upadasz spowrotem na cztery łapy. Nie mogąc wytrzymać gotującego się w Tobie dzikiego wołania, zadzierasz łeb i krzyczysz. Z Twojej klatki piersiowej wyrywa się wycie, jednak tak naprawdę jest to krzyk wszystkich tych, którzy byli przed Tobą, a którzy żyją teraz jedynie w głębi Twego ducha. A gdy kończysz stając wyprostowanym z szpiczastymi uszami postawionymi na sztorc nasłuchując, z głębokiej odchłani ciemnej nocy wydobywają się kolejne odpowiedzi przyjaciół i pobratymców ze stada. Tych na których zawsze możesz liczyć. Tych którym powierzyć możesz swój sekret, a Ci nigdy Cię nie zdradzą. Ci, którzy nie będą Cię oceniać.
A teraz otwórz oczy.
Nigdzie już nie ma pogrążonych we śnie łąk. W uszach obdarzonych nadczułym zmysłem słuchu już nie dudni odległe wycie twej rodziny, a zamiast tego przyjemnego nawoływania ogłusza Cię niewyobrażalny hałas. A i nadczułego zmysłu słuchu już nie ma. Powietrze, znów duszne wypełnia Twe płuca przyprowadzając cię o ciężki kaszel i zawroty głowy. Podnosisz wzrok, tylko po to by zostać oślepionym przez całą masę reklam, billboardów i monitorów. Stoisz nie na czterech, lecz na dwóch nogach po środku brudnego, szaroburego miasta. Przechodnie mijają Cię nawet nie zwrócąc na Ciebie uwagi. Stoisz tak samotnie, w rękach mając tylko wspomnienie rodzinnej atmosfery watahy, z niedowierzaniem przyglądając się piętrzącym się przed Tobą, wieżowcom, rozdzierającym swymi ostrymi czubkami niebo. I siatkom, pustym opakowaniom, papierom, kawałkom jedzenia i innym brudom leżącym wszędzie gdzie popadnie. I stężałym twarzom ludzi którzy Cię mijają, na których nie ma miejsca na beztroską radość.


Gdzie się podziały pola? I radość? I szalona gonitwa za słońcem? Beztroska?


Gdzie?

poniedziałek, 2 listopada 2015

Moje małe stadko

Dzień dobry. Jakiś czas temu, pisałam post o moich zwierzątkach. Niestety, a może stety, od tego czasu skład moich zwierzoków się zmienił.
No więc jest nadal Biała:

















jest nadal Vincent:













ale o nich już pisałam w poście, który możecie przeczytać tutaj *KLIK*
tam jednak występuje mój kotek, Czarnuś, jednak jego już nie ma, w te wakacje zdarzył się wypadek, no i generalnie szkoda. Znicz dla Czarnulka [*]


Jednak od przed wczoraj w moim stadku pojawiła się nowa mordka :D
Został wyrzucony z samochodu, przygarnęliśmy go w Halloween i teraz jest moim piesiem :D
To jest takie małe, chodzące ADHD.
Ma na imię Sylvester, w skrócie Sylvek. Reaguje na imię, nauczyłam go komendy "siad" oraz uczę go "dawaj dawaj" (wtedy leci ile sił w łapkach do przodu).
Kocha pluszaki i ciągle szarpie moją maskotkę lisa albo kłębki wełny mamy.
Moja znajoma namawia mnie, bym dołączyła z nim do drużyny FlyBall'owej (LINK ODSYŁAJĄCY DO MATERIAŁU CZYM JEST FLYBALL, BO MI SIĘ NIE CHCE TŁUMACZYĆ) 




Oczywiście koty bardzo przeżywają to, że mamy Sylvka, ale muszą się przyzwyczaić. Ja już do niego pałam wielką miłością i on jest bardzo przyjaznym piesiem i w ogóle radość wielka.
Papapapa - Verrena


poniedziałek, 19 października 2015

Kilka obrazków :D

A więc, jak już pisałam we wcześniejszym poście, popsuł mi się komputer, ale cóż, już mam nowego kompa i dziś wstawię wszystkie bazgrołki, jakie narysowałam dotychczas, enjoy.

Ten oto bazgrołek zmutowanego królika narysowałam wczoraj, jest to
postać mojej koleżanki i to właśnie dla niej jest ten obrazek. Ta ręka mi jakoś
tak średnio wyszła XD

A to jest rysunek mojego nowego
pluszowego liska, podobieństwo jest uderzające XD

A to kolejny obrazek dla koleżanki, ale innej tym razem XD - te cienie na szybkiego robiłam,
bo mi rodzice już kazali wyłączać kompa D:

A to jest smok, kolega mnie prosił, bym mu narysowała jakiegoś smoka z napisem "pogromcy".
Nie wiem, na co mu on, ale jest. Nigdy nie umiałam rysować smoków, dlatego też obrazek piękny nie jest, a tło mega
nieestetyczne. Nie miałam pomysłu na kolory, dlatego też gad ma umaszczenie mojego smoka z jednej gry
*KLIK* <- Kliknięcie przeniesie Was do owego potworka

A tu z kolei jest moja postać, ma na imię FlapJack, tak,
to po angielsku są batoniki zbożowe, takie sklejone miodem, ale podoba
mi się po prostu to słowo. Sama postać jest banankowo-lawendowym jelonkiem :D
niestety, ja nie umiem rysować jelonków i moje jelonki wyglądają jak psy, z patykami
wystającymi im z głowy

A to po prostu jakiś wilczeł w zimowym ubranku. Po prostu było mi zimno. I nudno.

Shhhh~ It's a secret~
A przynajmniej taki jest tytuł tego bazgrołka XD
Trójkąty :D

a to jest reprezentująca mnie postać futrzasta (fursona) ma na imię Daisy i rysowałam to,
nagrywając filmik na youtube
*LINK*

A tu postanowiłam zrobić eksperyment i machnęłam obrazek
nie używając zaznaczenia, czyli takiego triku, żeby nie wychodzić za linię.
Wyszło jak wyszło, nic nie poradzę, że nie umiem XD






















To już wszystko na dzisiaj, mam nadzieję że Wam się podobało, do następnego :D

poniedziałek, 28 września 2015

poniedziałek, 14 września 2015

Takie małe kreseczki w zdaniu

Cześć, przepraszam za brak postów - mam popsuty komputer i ciężko mi korzystać z bloggera.
Dzisiaj chciałam, jak widać po tytule posta, powiedzieć o takich małych znaczkach w zdaniu, czyli oczywiście P,R,Z,E,C,I,N,K,A,C,H. Ja mam wielki problem z tym, gdzie te kreseczki być powinny, a gdzie nie, ale to chyba każdy. Myśleć można, po co w ogóle stawiać przecinki? W tym poście, zamierzam przedstawić kilka zdań, które mają za zadanie pokazać, jak czasem brak lub postawienie w złym miejscu takiego przecinka zmienia czasem sens całego zdania.

1. "mrucząc coś, pod nosem obierał ziemniaki" (prawidłowo - "mrucząc coś pod nosem, obierał ziemniaki") - zdanie tak zniekształcone przez pojawienie się znaku w złym miejscu, zmienia nam całe zdanie i nagle ktoś, zamiast mruczeć pod nosem i obierać ziemniaki, mruczy i pod nosem obiera ziemniaki :D

2. "moja stara piła, leży w piwnicy" (prawidłowo - "moja stara piła leży w piwnicy") - w tym momencie ktoś chyba aż nazbyt dbał, by przecinków nie zabrakło i zamiast wypowiedzieć się na temat piły, która leży w piwnicy, wypowiada się na temat upitej pani.

3. "Stać nie wolno, iść!" (prawidłowo - "stać, nie wolno iść!") - to stać, czy iść? Tutaj chyba nie trzeba nic tłumaczyć.

4. "Firma zatrudni ludzi do sprzątnięcia biura i księgowego" (prawidłowo - "firma zatrudni ludzi do sprzątnięcia biura, i księgowego") - Ludzie będą sprzątać księgowego :'( Biedak :< Ciekawe co zrobił, że postanowili go tak potraktować :<

5. "Nie jesteś śliczna" (Prawidłowo - "nie, jesteś śliczna") - wystarczy lenistwo, by nie postawić przecinka i obrazić czytelnika.
A to tylko kilka przykładów, może w trakcie czytania wpadliście na coś od siebie? Jeśli tak, to piszcie w komentarzach, a ja się z Wami już żegnam, pa pa!
~Verrena

wtorek, 26 maja 2015

Cisza.

Nie słyszysz już nic. Tylko ciszę. Ciszę wżynającą się w Twe ciało niczym kawałki lodu. Setki tysięcy kawałków lodu. Ciszę. A czym jest cisza? Czymże jest potęga dźwięku, wobec niej? Niczym. 
Cisza jest muzyką, w której słychać ciszę. Wyziera ona z tej śmiertelnie pustej melodii upiornymi dźwiękami, setkami nut, granych kościstymi rękami przez samą śmierć, na strunach cierpienia, tworząc upiorną symfonię ciszy. 
Śnieg, niczym białe płatki róż powoli przysypuje Twe ciało, niegdyś skore do tańców i skoków, śmiechu i radości, smutku oraz złości, teraz jednak jedyne na co mogło się zdobić to leżeć i czekać. Czekać na to, co spotyka każdą żywą istotę. Na spowitego w białych szatach wilka. Białego wilka. Biały. Czyż zawsze nie prezentował ten kolor prawości, uczciwości, dobroci, światła i pokoju? Teraz jednak szaro-biała sylwetka majacząca w oddali nie napawała Cię ani spokojem, ani ukojeniem. Wręcz przeciwnie. Napawała strachem. Twój zmęczony już trudem życia umysł protestował. Jednak co może począć stan psychiczny, niedotykalna inteligencja, potencjalna jedynie, wobec fizycznie istniejącego ciała, które zdecydowało się zakończyć w tym miejscu swój żywot. Cóż może?

Biała sylwetka była coraz bliżej. Stalowoniebieskie oczy lśniły wśród tańczących wkoło demoniczny taniec płatków śniegu. Stalowoniebieskie oczy. Oczy. Lśnią niczym dwa kamienie szlachetne. Wystarczy wyciągnąć rękę, dosięgnąć bogactw, ująć szafiry w dłoń, by stać się bogatym. Jednak to nie szafir, to oko, co wszystko widzi, co każdy Twój uczynek obserwowało z ukrycia. Z resztą i tak żadne bogactwo tego świata nie byłoby w stanie przekupić Śmierci. Bezwzględnej i niewzruszonej w swych wyrokach. Pazurzasta łapa unosi się wysoko. Ma zadać cios. I ból. Nie przejmujesz się tym zbytnio. To ostatni ból, jaki kiedykolwiek doświadczysz. Później, czeka jedynie błogi niebyt.
Opadają szpony, masakrując ciało, gwałtownie wydzierając duszę na wolność. Koniec. Nie ma już wilka, nie ma łapy. Jest tylko koniec. I Cisza. W miejscu, gdzie stało przed chwilą uosobienie Śmierci, wilk, o niebieskich oczach, tańcuje jedynie w żałobnym tańcu śnieg, czy rzeczywiście bestia przed chwilą wydała wyrok na żywej istocie? Czy może to tylko zwida przedśmiertna? Majak? Zmora? Koszmar senny osłabionego umysłu? Żaden żywy nie zna odpowiedzi na to pytanie. Każdy, kto poznaje ową tajemnice, natychmiast zabiera ją ze sobą do grobu.
W końcu śnieg przykrywa plamy krwi. I ciało. I ślady łap wilczego ducha. Zaciera wszelkie ślady, niczym włamywacz, zaciera ślady po przestępstwie. Nie zostało nic, co by mogło przypomnieć, o istocie, której byt, został właśnie odebrany.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
jeżeli to przeczytaliście do końca to gratuluję, nie jestem w pisaniu takich rzeczy najlepsza, natchnęła mnie muzyka, której możecie posłuchać podczas czytania:
https://www.youtube.com/watch?v=U62YkXZNs8M

wtorek, 5 maja 2015

Nie ma to jak w fandomie

Siemka, dzisiaj zabawa, której poddaję większość moich znajomych. Otóż narysowałam lisa (obrazek niedokończony jeszcze):
No więc chodzi o to, że lis nosi na sobie symbole i znaczki różnych serii - komiksów, kreskówek, anime, książek, filmów.
Trzeba rozpoznać jak najwięcej znaczków, zobaczymy, kto jest najbardziej obeznany :D
Podpowiedź:
~Wszystkich symboli na stroju lisa znajduje się około 13.










Enjoy!
~Verrena

wtorek, 14 kwietnia 2015

Nowy świat wiosny

Jestem. Tak myślę. A skoro myślę... To jestem.. Chyba. No nieważne.

Wiosna, wiosna, małe liseły się cieszą~
Wiosna to ulubiona pora roku lisełów. Biała Pani przegrywa w walce z Pachnącą Zielenią. Wszechobecna Zimna Biel wycofuje się w popłochu przed Ciepłym Światłem, wyzwalając z niewoli małe, wątłe, listki. Żyzna ziemia wyswobadza się, Biała Pani już nie może narzucić jej swojej woli. Małe, ruchliwe, czarne i mokre noski młodych lisków wysuwają się, niepewnie na początku, później z wielkim zainteresowaniem, z norki. Tłoczą się małe kuleczki porośnięte rudym futerkiem... Albo raczej pierzem, bo ciężko to nazwać już futrem. Jeden - największy z całego rodzeństwa, próbując dać pokaz swej wielkiej odwagi, wysunął z bezpiecznej matczynej nory łapkę i dotknął nią niepewnie zimnej ziemi. Jedna łapka, druga. Czołgając się na brzuchu wysunęło się po chwili i ciałko, ciągnąc za sobą puszyście rudą kitę. Małe, wilgotne ślepka otworzyły się szerzej.
Co to za wielki świat? Co to za wielki świat? Gdzie tu są ściany? Nie ma. Zwierzątko drży. Zimno. Zimno. Biała Pani jeszcze nie odeszła, wciąż gdzieś tu jest. Lisek czuł ją w wilgotnej ziemi, w nawoływaniach wilgi i w wietrze, przeczesującym jego rzadkie futerko. Jednakże mała kuleczka nie bała się Białej Pani. Wiedziała, że jest za słaba, by zrobić mu krzywdę, a wiedza ta dodała jej otuchy i pokonała strach, który dotychczas pętał łapki młodego zwierzęcia. Młode ruszyło powoli i chwiejnie, ostrożnie, słuchając i węsząc. Pochłaniając ślepkami otaczający go świat. Czymże jest ta zielona mgła na krzewach? czymże są te gałęzie wystające z ziemi? To liście? Korzenie? To, o czym Mama Lis tyle opowiadała?
Małe zwierzątko potykając się badało nową przestrzeń. Rodzeństwo piszczało, ni to ze zdziwienia, ni to z podziwu, ni to z przestrachu. Ruchliwe uszka zwierzątka wyłapują wśród tych pisków nawoływania, jednakże lisek ignoruje to. Nowy Świat jest ważniejszy. Stworzonko idzie coraz dalej. Woń świeżej ziemi, deszczu, pędraków, pąków, liści, futra, kwiatów i... I... Nie wiedziało czego jeszcze. Zapachy kuszą, wprawiają małego liska w dziwną euforię. Wiosna! To naprawdę ona! I o niej Mama Lis dużo opowiadała. Jednak nawet w najśmielszych snach zwierzątko nie wyobrażało sobie czegoś tak wspaniałego. Ale nagle! Co to?! Zagrożenie! Obce zwierze! Zło! Niebezpieczeństwo! Lisiątko wpada w panikę, chce uciekać, chce, ale gdzie? Gdzie? Wielki czarny wilk wychodzi spomiędzy krzewów. Mięśnie ma napięte, drgają przy każdym jego ruchu, rozjarzone furią oczy wlepione są wprost w małe zwierzątko. Wyszczerzył się, zupełnie tak, jakby chciał się pochwalić garniturem białych zębisk. Nagle stworzonku pociemniało przed oczami. Świat zawirował. Lisek nie zarejestrował, co było potem. Dopiero obudził się z szoku w norce. Norce Mamy Lis. Mamy, która swym ciepłym języczkiem układała mu właśnie futerko na łebku. Ciepło. Spokój. Lisałek przymknął oczy. To dobre zakończenie dla dnia zapełnionego tyloma przygodami. Chyba trzeba jednak poczekać jeszcze tu na przybycie Zielonej Pani.

~Verrena

wtorek, 17 marca 2015

cud, miód i orzeszki, czyli zwierzątki :3

Moja głowa... Ona.... Boli... Ale cóż... Myślę czy nie dodać se współautora, bo wstawiam nieco mało postów, może ktoś chciałby dołączyć? Tylko musiałby się nie lenić i wstawiać posty regularnie. Nie to co ja XD
Ale czekajcie. Bo ja się jeszcze nie przywitałam. Siema. Witam Was w kolejnym poście po kilku tygodniach nieobecności. Myślę jeszcze czy nie zmienić muzyki w tle albo oprawy graficznej bloga. Nie wiem, może wprowadzę kilka zmian.













A tu kilka moich bardziej lubianych przeze mnie zwierzątków, może ktoś jakieś rozpoznaje? Piszcie!
~Verrena

wtorek, 27 stycznia 2015

Historie i opowieści rudego liska

Yo, dziś krótki pościk, w którym chcę Was zaprosić, na mojego nowego, malutkiego bloga (bosz, ile ja ich już mam?  Tysiąc? I piszę tylko na tym. Kit. ) o który postaram się dbać i w ogóle, bo ja mam taki słomiany zapał że mi się wszystko od razu nudzi. Szablon na tego bloga jest jeszcze w trakcie ogarniania, ten co teraz na nim mam jest chwilowy, bo co prawda ładny, to kompletnie nie pasuje do bloga xD

no nic, łapcie linka! 

liczę na komenty i w ogóle, wiecie, aktywność... Właściwie to muszę trzepnąć moich znajomych, bo kiedyś wszystko tu komentowali i w ogóle, a teraz ich tu nie ma. Nic, zero, null. Szkoda... No nic to, takim pięknym artem zakończę posta. Myślę że będę nim kończyć ogółem każdego posta, taka moja ikonka....
papaaaaaaaaaaaaaaa~
~Verrena

wtorek, 13 stycznia 2015

Pan od polskiego nie byłby dumny...

Trzeci raz zmieniam pomysł, o czym ma być ten post... Mam nadzieję, że ten będzie dobry xDD
Hm... będzie to krótki pościk o tym, że ostatnio się założyłam z koleżanką, że mam w jednym zdaniu zrobić 10 błędów ortograficznych. W sensie ja mówiłam, że zrobię, a ona, że nie. No i zrobiłam bez problemu... Bym tu pokazała to zdanie, ale gdzieś mi się zgubiło w archiwum na gadu-gadu. Potem się jeszcze raz założyłyśmy, tym razem o 20, później o 30 błędów. Zrooobiiiłam, bez proobleeemu... Trudniejsze było wymyślenie dość długiego zdania, niż samo popełnianie błędów xD
Ktoś chce mi dać jakieś zadanie, jeżeli o to chodzi? xDD
Postarałabym się wtedy w następnym poście napisać zdanie z daną liczbą błędów xDD
~Verrena